Będąc w Grodnie nie można nie być w Świacku – to, cytując klasykę, „oczywista oczywistość” ;) Do położonego 20 km od Grodna Świacka dostać się można łatwo i właściwie za darmo: autobusy podmiejskie jeżdżą tam często, a bilet kosztuje ok. 6000 BLR.
Podróż trwa ok. 40. min. Wysiadamy tuż obok stawu, napewniej sztucznego, leżącego przy bocznej drodze prowadzącej do kompleksu pałacowego. Parę kroków dalej jest tablica informacyjna i upewniamy się, że zmierzamy we właściwym kierunku. Mijamy położone po obu stronach ścieżki sadzawki, gęsto zarośnięte, a za wirażem widać prześwitujący zza drzew pałac.
Nie ma żadnej bramy wjazdowej, posesja nie jest ogrodzona niczym innym jak dziką roślinnością. Zdawkowa informacja na kamieniu, pomniku przyrody – „Park Świack”.
Kompleks ma długą i interesującą historię. W XVI w. swój majatek miał tu starosta grodzieński J. Radziwiłł. Zachowany pałac zostały wzniesiony przez rodzinę Wołłowiczów, najstarsze zabudowania pochodzą z drugiej połowy XVIII w. Na przestrzeni dziejów budynek pełnił rolę m.in. siedziby żydowskiej fabryki, potem mieściło się w nim sanatorium dla gruźlików.
Wrażenie byłoby na pewno silniejsze, gdybyśmy nie były tu wcześniej. Ale byłyśmy – wprawdzie nocą, ale zawsze – i wiemy już czego się spodziewać. Pałac jest w opłakanym stanie. Najgorzej wygląda tył budynku, gdzie - nie wspominając o wybitych szybach i omszałych ścianach - zaczęły odpadać cegły. Nieco lepiej wygląda dziedziniec, który ratują względnie zadbane trawniki, klomby i rzędy drzew.
Na tyłach budynku zaglądam do wnętrza przez wybite okno – w środku istne pandemonium. Na ścianie wiszą jeszcze radzieckie plakaty propagandowe.
Zdecydowanie lepiej zachowała się stojąca nieopodal neogotycka kaplica Wołłowiczów (XIX w).
Zobaczenie całego kompleksu nie zajmuje wiele czasu. Nie udało nam się znaleźć informacji o tym, czy można zwiedzić wnętrze budynku. Być może bliższych informacji można zasięgnąć u pracowników ochrony – pod warunkiem, że się ich zastanie ;) Doszły nas słuchy, że w pałacu jest komnata, w której rzekomo właściciele majatku zamurowali żywcem swoją córkę, która wdała się w romans ze skotnikiem. Duch biednej szlachcianki ponoć błąka się jeszcze po pałacu, ale nam nie dane było go spotkać ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz